Po chorobie powoli wraca mi apetyt. Smaki co prawda cały czas mam przytępione, dlatego eksperymenty kulinarne muszą poczekać. Przyprawiam ni to na oko, ni to w sprawdzonych już proporcjach. Mąż mówi, że dobre :)
Ziemniaczki z zieleniną, duszone mięso i buraczki na ciepło. Jak buraczki to i majeranek. Tego nigdy dość :)
I nieodłączny element wpisu tzw. kulinarnego. Propozycja Marii Gruszeckiej na 31 sierpnia: rosół z makaronem, sztuka mięsa z rydzami, gołąbki pieczone i jabłka w kruchym cieście.