wtorek, 31 stycznia 2023

Teatralny look #1

Tę historię przeżywałam po raz ... trzeci! Jak przenieść film na teatralne deski? W tym przypadku nie miałam wątpliwości, że problemu nie będzie. Wręcz przeciwnie! 


Byłam pewna na 120 %, że to będzie udany sobotni wieczór. Co prawda nie w teatrze, a w Filharmonii Pomorskiej, ale któż by się przejmował takimi szczegółami, gdy za chwilę zgasną światła, a przed nami wyśmienity spektakl "Dobrze się kłamie". Do tego doborowa obsada aktorska! Przemysław Sadowski i Marcin Perchuć - mistrzostwo :)


Ale zanim wybrałam się na ten spektakl pierwowzór obejrzałam w kinie, czyli "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" w reżyserii Paolo Genovese. Film świetny. Film skłaniający do wielu refleksji. Film, po obejrzeniu którego możemy zaśmiewać się na głos, a w głowie i sercu mieć wiele wątpliwości i gorzkich konkluzji.

Pewne małżeństwo zaprasza na kolację swoich starych znajomych. Dwie pary i jednego singla. Początkowo wszystko przebiega zgodnie z planem. Rocco i Eva (świetna roli Kasi Smutniak) doprawiają potrawy, pojawiają się pierwsi goście, później kolejni i kolejni. Gdy wszyscy są w komplecie zasiadają do stołu i zaczynają zwykłą pogawędkę. Co nowego? Co ciekawego? W pewnym momencie pada propozycja dość ryzykownej zabawy. Otóż polega ona na tym, aby do końca spotkania wszystkie SMS-y należy czytać na głos, a odbierane rozmowy telefoniczne przeprowadzać na głośnomówiącym.

Szybko okazało się, że pomysł na urozmaicenie wieczoru nie był zbyt trafiony. Z ust coraz częściej schodziły uśmiechy, a pojawiał się grymas niepewności. W oczach nie mogłam już dostrzec radości, a widziałam strach. Oby nikt do mnie nie napisał! Oby nikt do mnie zadzwonił! Zdawały się krzyczeć oczy.

Film obnażył smutną prawdę. Przede wszystkim obłudę, brak akceptacji siebie, homofobię, zdrady małżeńskie, kłamstwa. Najbardziej przygnębiający wniosek płynący z filmu to stwierdzenie, że nie znamy najbliższych nam ludzi. Tak bardzo możemy się zdziwić. Drugi wniosek dotyczy życia na pokaz. Na zewnątrz przykładne małżeństwo, a tak naprawdę ogromnie nieszczęśliwe.

Przewrotne zakończenie zdaje się pozostawiać nas z pytaniem, czy nie lepiej przymknąć oczy na te wszystkie niewygodne kwestie? Przecież nikt z nas nie jest doskonały.


Później był polski remake, który... też obejrzałam na sali kinowej, czyli "(nie)znajomi" w reżyserii Tadeusza Śliwy.

Tadeusz Śliwa doskonale osadził tę historię w polskich realiach. Spotkanie z przyjaciółmi może przybrać nieoczekiwanie niebezpieczny kierunek. A to za sprawą tajemnic. Tajemnic małych i dużych. Gdy nasze życie to ułuda. Gdy poszukując własnej drogi i własnej tożsamości błąkamy się między tym co powinniśmy a tym co chcielibyśmy (czy raczej czego oczekują od nas inni). Gdy prawda bywa przytłaczająca. Gdy nie mamy już siły grać z góry narzuconej roli.

To świetne kino. Byłam pod wrażeniem zarówno włoskiego filmu, jak i jego polskiej wersji. I byłam też zachwycona grą aktorów. Rewelacyjnie było obejrzeć Kasię Smutniak, która i w jednym, i w drugim filmie wcieliła się w tę samą postać. Rewelacyjny Tomasz Kot, Maja Ostaszewska, Łukasz Simlat, Wojtek Żołądkowicz, Michał Żurawski i Aleksandra Domańska. Według mnie każdy z nich doskonale pasował do powierzonej mu roli...


Gdy zobaczyłam afisz promujący ten spektakl ... po prostu musiałam to zobaczyć na własne oczy :)

Jeszcze teatralny look. Zwykle unikam swetrów podczas takich wydarzeń, ale zima rządzi się swoimi prawami. A w sobotni wieczór w Bydgoszczy było naprawdę bardzo zimno...





niedziela, 29 stycznia 2023

Koncertowy look #1

Wróciłam do domu pijana, choć nie wypiłam ani grama :) Tak oszołomił mnie koncert Panów Waglewskich! W miniony czwartek miałam przyjemność uczestniczyć w kapitalnym wydarzeniu - Waglewski Fisz Emade "Duchy ludzi i zwierząt"

To były magiczne dwie godziny. Dźwięk, słowo, światło. I ta energia bijąca ze sceny!

Oszołomienie nadal trwa, a to między innymi dzięki temu, że z koncertu wróciłam z płytą :)

Któż by w takiej chwili myślał o sukienkach? Poszłam tak jak stałam. Niemalże od razu po pracy...

Słucham na okrągło :)

Choć tę sukienkę akurat w ten czwartek założyłam nieprzypadkowo

I moje ulubione ostatnio kolczyki....

... i zawieszka


piątek, 27 stycznia 2023

"Śnieg w kościołach, śnieg w bramach, śnieg pod Kopcem Kościuszki"

Tak, to Marcin Świetlicki :) Zawsze mówi mi się to, gdy pada śnieg. Tak też było i w minioną sobotę. Nastawiłam się na śnieżyce i na to, że ten śnieg (a nie jego resztki) zostanie z nami nieco dłużej. 

Choć podobno wszystko jeszcze przez nami :) 

A drzewiej bywało tak...











poniedziałek, 23 stycznia 2023

Albumy i albumiki, czyli książki do oglądania

Przyznaję. Lubię albumy wszelakie. Czasem kupuję je ot tak, zaciekawiona danym tematem. Czasem otrzymuję je w prezencie i to są mile widziane prezenty:) Czasem kupuję je jako pamiątki z podróży. Przeglądam je sobie od czasu do czasu szukając wytchnienia, inspiracji czy chcąc nacieszyć oczy czymś estetycznym.

Dziś chciałabym napisać kilka słów o trzech albumach.


Design i moda w przedwojennej Polsce.

Maja i Jan Łozińscy zebrali w jednej publikacji naprawdę sporo ciekawych zdjęć dotyczących wielu sfer życia tamtego okresu. Znalazłam wiele fotografii, których wcześniej nie widziałam, co jest oczywiście dużym plusem. Przeglądając tę publikację mogę choć na chwilę przenieść się do pięknie urządzonego mieszkania, do zamkowych wnętrz prezydenckiego zamku w Wiśle, do warszawskiej kawiarni Adria czy do schroniska na Kalatówkach. Mogę podziwiać promowane wówczas wzornictwo czy też modę. Ach te lata 30. XX wieku! Zawsze będą dla mnie kopalnią inspiracji!


Arcydzieła Państwowej Galerii Tretiakowskiej

To pamiątka z Moskwy, którą nabyłam oczywiście po zwiedzaniu Trietiakowki. Tym samym wciąż i wciąż mogę wracać do moich ulubionych rosyjskich pejzażystów. Sawrasow, Wasiliew, Szyszkin, Lewiatan... I tematyka biblijna, a więc "Chrystus na pustyni" Kramskiego i "Demon" Wrubla! To dla tego ostatniego obrazu do Trietiakowki jeździłam kilka razy. Dość długo był w renowacji :)


Ostatni to mały album, który jest pamiątką moich wrocławskich wojaży. Chełmoński i wszystko jasne :) Te "Dropie", ten "Zjazd na polowanie", ten "Poranek w puszczy", ten "Odlot żurawi", to "Babie lato", te jesienne "Dymy", ta "Droga w lesie", ten "Zając wśród zboża", ta "Polna droga", ta "Willa w ogrodzie", ta "Jutrzenka", te "Kuropatwy", ta "Sójka", ta "Kurka wodna", te "Bociany", ten "Zachód słońca zimą"... Te obrazy mogę oglądać na okrągło. Przynoszą tyle ukojenia...





sobota, 21 stycznia 2023

monika olga szyje #64


Dekoracja okien. To zadanie do łatwych wcale nie należy. Choć możliwości mamy wiele my najbardziej lubimy tradycyjną opcję, a więc firany i zasłony

Od dłuższego czasu myślałam o zmianie zasłon w kuchni, którą mamy od południa. Niestety dotychczasowe zasłony bardziej przytłaczały wnętrze, aniżeli je ozdabiały. I doszłam do wniosku, że zasłony, które potrzebuję uszyję sobie sama...
 
Tak, one celowo są takie wąskie. Miały jedynie sprawić, aby okno nie było takie "gołe". Odkąd mamy zasłony zewnętrzne, te wewnętrzne mogą pełnić funkcję wyłącznie dekoracyjną.

Szyjąc zasłony po raz pierwszy skorzystałam ze specjalnej stopki, którą nazywam stopką ze ślimakiem. Nie ukrywam, że bardzo ułatwia sprawę, choć trzeba być czujnym podczas całego procesu szycia :)





Miała być kratka, są paski :)

A Wy co preferujecie? Zasłony? Rolety? Czy nie potrzebujecie ani jednego, ani drugiego?

czwartek, 19 stycznia 2023

"Miłosne antidotum"


"Miłosne antidotum" to szwedzka komedia z 2014 roku z Izabellą Scorupco (Veronica) oraz David’em Hellenius’em (Micke) w rolach głównych. Film niby przewidywalny, a jednak… Do tego pięknie pokazana Szwecja… Ale od początku…

Veronica jest lekarzem pracującym w jednym ze szwedzkich szpitali. Wydawać by się mogło, że jej życie jest ustatkowane. Tak, jest rozwiedziona, ale odnosi się wrażenie, że z rozwodem już się pogodziła. Tak, ma syna, ale nie jest samotną matką, bo wraz z byłym już mężem sprawują nad nim naprzemienną opiekę. Życie spokojne, na wysokim poziomie, bez większych kłopotów.

Micke jest stolarzem prowadzącym własną firmę. Tak, ma wspólnika … nie tylko do biznesu. Teraz była już żona Micke’ego jest żoną jego wspólnika… I podobnie jak Veronica Micke też sprawuje opiekę naprzemienną ze swoją byłą żoną, tylko że nad córką, która notabene jest w takim samym wieku jak syn Veroniki. Zawiłe? Niekoniecznie! Wszystko skomplikuje się o wiele bardziej nieco później :)


Jak tych dwoje się poznało skoro pochodzą z dwóch różnych światów? Veronica postanowiła wyremontować kuchnię, a tym remontem ma zająć się Micke. To ich spotkanie nr 1.

Jest jeszcze koleżanka Veroniki, która umówiła się na randkę w ciemno i trochę bała się pójść na spotkanie sama. Poprosiła Veronikę, aby ta ją „ubezpieczała”. Veronica dziarskim krokiem wchodzi do knajpy i … to ich spotkanie nr 2.

I zaczęło się! Zauroczenie, zachwyt, miłosne uniesienia! Wszystko było idealnie, gdy byli sami, ale przecież nie da się tak w nieskończoność. Mają dzieci, które jakoś muszą odnaleźć się w nowej sytuacji. Veronica wpada na pomysł, że spędzą kilka dni na szwedzkim wybrzeżu. Dzieciaki na pewno się zaprzyjaźnią, a oni będą mieli cudowne wakacje!


To był początek końca… Niewinne kłamstewka urosły do poważnej rangi. To nie mogło się udać….

To dobre kino. Niby komedia romantyczna, ale wcale nie taka głupiutka. Do tego szwedzkie pejzaże!

Jakie morały płyną z tego filmu? Człowiek pragnie miłości niezależnie od wieku. Gdy związek tworzą ludzie pochodzący z różnych światów trzeba być przygotowanym na to, że będzie nieco trudniej. Do tego dzieci, które są w takim wieku, że i bez tych rewelacji jest im ciężko i są nastawione raczej na nie. Czasem trzeba usłyszeć kilka gorzkich słów o sobie i odpowiedzieć sobie na pytanie, kogo tak naprawdę chcę uszczęśliwić. I ostatnia lekcja: nie poddawać się zbyt szybko :)

Jeśli nie widzieliście tego filmu, a macie ochotę na lżejsze, choć niebanalne kino to polecam "Miłosne antidotum".



niedziela, 15 stycznia 2023

monika olga czyta #2

Kate Mulvey i Melissa Richards, Kanony piękna Zmieniający się wizerunek kobiety 1890-1990


To ciekawa publikacja, do której zapewne co jakiś czas będę wracać … wybiórczo. Bo autorki temat potraktowały też … wybiórczo i przypuszczam, że bardzo subiektywnie. Nie, to nie zarzut.

Najpierw sama konstrukcja książki. Na wielki plus! Autorki świetnie tę książkę skroiły. Każdy rozdział to kolejne dziesięciolecie w historii. Każde dziesięciolecie zostało podzielone na mini podrozdziały: życie i czasy, modne twarze, film i media, moda, fryzury i kapelusze, kosmetyki, ciało i bielizna, praca i rozrywka. To były drogowskazy, które prezentowaną treść i utrzymywały w ryzach, i pomogły ukazać zachodzące zmiany. Bo to wszystko było ze sobą nierozerwalnie połączone. Jest też sporo zdjęć, co niewątpliwie jest atutem tej publikacji.

Skupię się na wybranych przez siebie twarzach czy też momentach w historii, które dla mnie są pewnym symbolem…

1890. „Dziewczyna Gibsona”. Początek.

1900. Rozwój sportu kobiecego. Jazda na nartach? Gra w tenisa? Jazda na wrotkach przy muzyce? Można to robić razem!

1910. I Wojna Światowa. Kobiety są coraz bardziej aktywne zawodowo na różnych polach, bo muszą zastąpić mężczyzn wysłanych na front. Okazało się, że na nowych stanowiskach pracy radzą sobie dobrze. Ba, czasem nawet bardzo dobrze… A czasem nawet lepiej, niż mężczyźni!

1920. „Jazz stał się szaleństwem, któremu oddawano się niemal każdej nocy, samochód sprawiał, że życie toczyło się szybciej, cały świat wydawał się pragnąć zabawy”. Podpisuję się pod słowami autorek. Nic dodać, nic ująć. A pod koniec tego dziesięciolecia ogromny krach! Bo wszyscy bawili się na kredyt…

1930. To było wyjątkowe dziesięciolecie, które zakończyło się najgorzej, jak tylko mogło… Kolejna długa wojna! Ale zanim wybuchła… Morskie podróże, kobiety w spodniach, pierwsze samochodowe wyścigi kobiet. Greta Garbo, Vivien Leigh i Marlene Dietrich. To one są teraz ikonami…

1940. Kobiety w wojsku! Kino to nie tylko ckliwe miłosne historie. Kino to potężna broń propagandowa. Choć… w 1947 roku zorganizowano pierwszy festiwal filmowy w Cannes, który przetrwał do dziś. Rozwój chirurgii plastycznej. Choć nie wynikało to tyle z próżności, ile z niesienia pomocy okaleczonym na frontach.

1950. Pod koniec tej dekady brytyjski premier miał wypowiedzieć znamienne słowa: „Nigdy nie było Wam tak dobrze”. Coś w tym jest. Europa cały czas podnosi się ze zniszczeń wojennych, co napędza koniunkturę. Rozwój technologii ma służyć nie tylko celom wojskowym, ale i ułatwiać życie cywilom. Nowy model kobiety to zadbana i doskonała pani domu, która dba o rodzinne gniazdko. A na ekranach kolejne ikony: Marilyn Monroe, Audrey Hepburn, Elizabeth Taylor.

1960. Dziesięciolecie buntu i protestów! Niemalże na każdym polu. Nikt nie chciał kolejnej wojny! A w modzie też rewolucja! Twiggy i mini! To też epoka dzieci-kwiatów. Pokój, wolność, miłość, muzyka. Tym chcieli żyć młodzi ludzie. Lata 60. to też pierwszy Woodstock.

1970. To ubrania na cebulkę i platformy. To kult szczupłej sylwetki. To punk!

1980. Dwie jakże różne ikony. Madonna i Lady Di! To czas boomu. To czas „Dynastii”. To nadal kult szczupłej sylwetki, ale zarazem też kult sportu.

1990. Słodkie lata 90. I niekwestionowana królowa wybiegów! Tak, to ona! Kate Moss!

Zaakcentowałam tylko kilka faktów, tylko kilka nazwisk. Po więcej zapraszam do publikacji „Kanony piękna Zmieniający się wizerunek kobiety 1890-1990” :)

czwartek, 12 stycznia 2023

Kalendarium #44

12 stycznia 1949 roku w Kioto urodził się Haruki Murakami. Znakomity japoński pisarz, ale także tłumacz literatury amerykańskiej. Miałam przyjemność poznać kilka powieści Murakamiego. Pozostałe przede mną :)


Po zmierzchu

"Po zmierzchu" to pierwsza książka Murakamiego, którą przeczytałam i wiem, że na pewno sięgnę po inne. Przygoda z jego twórczością dla mnie dopiero się zaczęła!

Jestem pod wrażeniem jak bardzo można być oszczędnym w słowa, a jednocześnie ile można przekazać! Ta niewielka objętościowo książka dostarcza wielu emocji i refleksji. To wręcz mistrzostwo…

Murakami pokazuje nocne oblicze wielkiego miasta. W tak potężnej aglomeracji jakim jest Tokio nie ma czasu na sen, ciszę, ciemność. To miasto żyje przez całą dobę, tylko życie w zależności od pory jest zupełnie inne. Gdy zdecydowana większość ludzi jest już w domach i szykuje się do snu, garstka nadal włóczy się po ulicach. I bynajmniej nie w poszukiwaniu przygód. Przynajmniej nie wszyscy.

Głównymi bohaterami jest dwoje młodych ludzi. On i ona. Takahashi i Mari. On udaje się na próbę zespołu, która będzie trwała do rana. Ona postanowiła spędzić noc w całodobowej knajpie, w której czekając na pierwszy pociąg będzie mogła czytać książkę. Przypadkowe spotkanie zaowocuje kolejnymi zdarzeniami. Czy wraz z nadejściem świtu relacja, którą nawiążą ze sobą nie zniknie jak sen? Czy gdyby spotkali się za dnia odważyliby się na tak osobiste rozmowy? Czy jedynie nocą ludzie są bardziej skłonni do prawdy? Z ich krótkich i pozornie nieskomplikowanych dialogów dowiadujemy się, czemu w ich życie wkradł się niepokój, który nie pozwala im spać. Co takiego skłania ich do nocnych wędrówek? Samotność? Lęk?

Murakami w swojej książce świetnie pokazał, że nie należy oceniać człowieka pochopnie i kierując się stereotypami. Dziewczyna, która prowadzi love hotel, swoim wyglądem napawająca strach może okazać się wrażliwa i nieobojętna na los drugiego człowieka. To Kaoru, która potrafi zachować się po ludzku gdy trzeba i pomóc drugiemu człowiekowi.

Pracownik korporacji, który spędza czas w biurze do późnych godzin nocnych, po czym zmordowany wraca do domu. Do żony i do dzieci, które spokojnie śpią, gdy on …. Gdy on niekoniecznie w tym czasie pracuje, aby zabezpieczyć im dostatnie i wygodne życie. Nocą wychodzi na jaw prawda o nim. Ale któż dostrzeże ją, gdy wokół ciemno i pusto. Noc niejako daje mu przyzwolenie na jego brutalność. Wszak właśnie nocą najlepiej załatwia się sprawy, które nie powinny ujrzeć światła dziennego.

Jest jeszcze Eri. To siostra Mari. Siostry, a jakże różne! Eri – śliczna, interesująca, świat stoi przed nią otworem. Mari wypadająca mniej korzystnie na tle przebojowej siostry stara się skryć w cieniu. Ale to Eri zapada w dziwny letarg. Dlaczego ucieka przed życiem?

Nadchodzi świt. Wszystko powoli wraca do normy …


Słuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973

Dwie krótkie powieści, które połączone są ze sobą postacią Szczura oraz barmana Jay’a. W pierwszej powieści Szczurowi towarzyszy jego kolega, który przyjechał do ich rodzinnej małej miejscowości na letnie wakacje. Spędzają czas sącząc piwo u niezawodnego Jay’a. Nic szczególnego się nie dzieje. Nie ma zwrotów akcji. Nie ma intrygi. Jest zwyczajne życie i … oczekiwanie na to, co nieuniknione. Kolega znów wróci na studia i wyjedzie z Kobe, a Szczur… No właśnie. Szczur znów popadnie w depresję. Jak każdej jesieni. Doskonale zdaje sobie sprawę, że życie mu ucieka między palcami. Może nawet chciałby coś zmienić, ale czy warto?

Z kolei w drugiej powieści Szczura jest mało, choć podjął kluczową dla siebie decyzję. To będzie czas pożegnań. Tu rolę pierwszoplanową odgrywa inny bohater. Młody człowiek, który wraz ze swoim wspólnikiem prowadzi biuro tłumaczeniowe. Mają jeszcze asystentkę. I znowu niby nic takiego się nie dzieje. Powoli i leniwie Murakami wtajemnicza nas w życie bohatera. A jego życie z jednej strony jest zwyczajne, a z drugiej absurdalne, bo jego relacja z bliźniaczkami do normalnych nie należy. Ale nie, wulgarności tu nie znajdziecie. Właśnie cały kunszt Murakamiego polega na tym, że może pisać o największych niedorzecznościach, ale robi to tak przekonująco i subtelnie, że przymykamy na to oko. Przynajmniej ja tak mam.

A w to wszystko wplata ważne kwestie. O poszukiwaniu własnej drogi życiowej. O tęsknocie. O pragnieniu zmiany. O uświadomieniu sobie nieuchronności pewnych zdarzeń i procesów.

Murakami zaprasza nas na ciekawe spotkanie. I nie jest to spotkanie masowe, a kameralne. Po przeczytaniu tych powieści ciężko jest tak naprawdę powiedzieć o czym one były. Były po prostu o życiu. Murakami i tym razem dość sporo odwołuje się do świata filmu, muzyki, filozofii i literatury. Do wszystkiego tego, co składa się na życie bohaterów. Bo takie właśnie ono jest. Utkane po trochu ze wszystkiego co nas otacza i co ma na nas wpływ…


Kronika ptaka nakręcacza

Toru Okada to przeciętny trzydziestolatek. Pracuje na etacie w kancelarii adwokackiej. Jak sam przyznaje wykonywane przez niego obowiązki nie są zbyt interesujące, ale praca jest spokojna, atmosfera miła, a i pieniądze nie najgorsze. A jednak bez żadnej konkretnej przyczyny porzucił tę pracę. Poznajemy go w momencie, w którym próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie o sens życia. Co tak naprawdę chce w tym życiu robić? Ma ten komfort, że na takie rozmyślania może sobie pozwolić. Jego żona, Kumiko, okazała się dla niego ogromnym wsparciem. Nie tylko pod względem finansowym.

I tak mijał dzień za dniem. Toru zajmował się domem: gotował, prał, sprzątał, czekał z kolacją na swoją żonę. Powoli, spokojnie, bez emocji. Aż tu nagle zadzwonił telefon …

Telefon od tajemniczej nieznajomej początkuje cały ciąg dziwacznych zdarzeń, które dopiero z czasem zdają się łączyć w jedną całość. Każde wydarzenie z perspektywy czasu miało swoje wytłumaczenie. Zaginął kot. Po bezskutecznych poszukiwaniach nadszedł czas na wykorzystanie tajemnej wiedzy pewnej ezoteryczki. Tyle zachodu o kota?! No nie! To tylko był pretekst, aby Toru spotkał się z Maltą Kano. Później przyszedł czas na spotkanie się z Kretą Kano. Potem z przyjacielem pana Hondy, który po jego śmierci trafił do Toru spełniając ostatnią wolę zmarłego. Wcześniej był czas spotkań i rozmów z May Kasaharą, której uwagi były najmniej zagadkowe, najbardziej spostrzegawcze i wyrażone jasno. Do tej plejady nowych znajomych Toru można dodać jeszcze kilka osób. Ale nie ta wyliczanka jest najważniejsza. Najważniejsze to znaleźć Kumiko.

Toru nie przyjmuje do siebie wiadomości, że Kumiko ma romans i odeszła do innego mężczyzny. To niemożliwe, że pewnego dnia wyszła z domu do pracy i już do niego nie wróciła. Oczywiście Toru zaczął łączyć pewne fakty, ale nadal nie był przekonany do zdrady Kumiko. Mimo listu, w którym jego żona napisała to czarno na białym. Rozwód powinien być teraz tylko formalnością. Ale coś tu nie pasowało.

Muszę przyznać, że Toru zaimponował mi swoją postawą. Nie chciał podjąć decyzji o rozwodzie, póki nie porozmawia w cztery oczy ze swoją żoną i póki nie nabierze pewności, że to koniec, że żona przestała go kochać i że nie chce z nim być. Zniknięcie Kumiko wyrwało go z odrętwienia i rutyny, w których trwał. Zagadkowe zachowanie Kumiko nakręciło go jak sprężynę, która teraz może wprawić w ruch dalszy bieg wydarzeń. To zupełnie tak, jak swoim śpiewem ptak nakręcacz nakręca sprężynę świata. I tak powstała kronika Ptaka Nakręcacza. Tak też poznajemy kawałek po kawałku historię życia bohaterów powieści. Każda z nich jest interesująca i nietypowa. Każda z nich w pewnym sensie wiąże się z historią Toru. Każda z nich ma odkryć przed nim tajemnicę Kumiko i jej brata, Noboru.

W powieści przewija się wiele wątków na wielu różnych płaszczyznach. Murakami skrupulatnie opisuje rzeczywistość, w której żyje główny bohater, aby za chwilę znienacka przenieść nas do zupełnie innego świata. Świata snów, wizji, medytacji, podświadomości. Sprawy, które wydają się absurdalne nabierają zupełnie innych kształtów. Niewypowiedziane słowa potęgują tajemniczość i metafizyczność sytuacji, z którymi przyszło zmierzyć się jakże przeciętnemu człowiekowi. Autor zaburza równowagę między światami i sprawia, że mieszają się ze sobą nawzajem. A jaki jest efekt końcowy?

Refleksja. Refleksja nad własnym życiem. Jaki mam wpływ na kształtowanie swojego życia. Czy na pewno znam osobę mi najbliższą. Jakie konsekwencje w moim życiu będą miały pozornie błahe wydarzenia. W jaki sposób ludzie, których spotykam na swojej drodze są powiązani z moim życiem.



wtorek, 10 stycznia 2023

Poezja #30

Jan Kasprowicz i "Tęsknię ku tobie, o szumiący lesie!"


Tęsknię ku tobie, o szumiący lesie!
Ku twoim pieśniom, które wiew wiosenny
W bezmierny przestwór na swych puchach niesie,
Ulata duch mój, sam w melodie plenny.
Syt jestem ziemi; z tej kaźni codziennéj,
Trosk jej i cierpień, o szumiący lesie,
W akordy hymnów pierwotnych brzemienny,
Jak więzień z kajdan, tak ma dusza rwie się.
Jest zapomnienie w tej pieśni; jest lube,
O rozśpiewany, o szumiący lesie,
W fali twych tonów rozpłynięcie bytu;
Jest w nich tajemne przeczucie, że zgubę
Tego, co duszy wybawieniem zwie się,
Chowają w sobie dziedziny błękitu...


Struny twej harfy, o szumiący lesie,
Dech ów porusza, co byt w onej porze,
Gdy pod budowę wszechświata przyciesie
Pramistrz w niezmiernym układał przestworze -
Gdy kształty bytów święte Słowo boże
Przybierać jęło. O szumiący lesie,
Rozlewne dźwięków przedwiekowych morze!
Wonczas, gdy żywioł za żywiołem rwie się,
Kiedy Tworzyciel blask swój i swe cienie,
I cichość swoją, i swój rozgwar niesie
W pustą bez końca i bez nocy głuszę -
To samo wonczas spłodziło nasienie,
O rozśpiewany, o szumiący lesie,
Dwie siostry bliźnie: twą i moją duszę.


Dlatego dzisiaj, o szumiący lesie,
Ma dusza wnika w twą duszę, rozumie,
Chociaż ludzkiego ciała ogniem zwie się,
Choć ludzkim śpiewa językiem, w tym szumie
Akord najcichszy... A gdy w drzew twych tłumie,
O rozśpiewany, o szumiący lesie,
Wichr się rozgości w swej szalonej dumie
I burzycielskim swoim tchem rozniesie
Twe liście świeże, przerywając ciszę
Trzaskiem konarów, i ma dusza gnie się,
I swą koronę wraz z twymi kołysze,
I razem z tobą, o jęczący lesie,
Jęczy, i jęk swój razem z twoim splata
W echo tych cierpień, co ranią pierś świata...


O rozśpiewany, o szumiący lesie!
Wiem ci ja dobrze, że ten wichr, choć zrywa
Twe i me łono, choć ból z sobą niesie,
Że snadź go dusza nie wytrzyma żywa,
Nie jak wróg na nas z dzikim świstem spływa,
Ale najszczerszym przyjacielem zwie się,
Bo najszumniejsze melodie dobywa
Z mej i twej lutni, o rozgrany lesie!
A jednak dzisiaj - niech wierzchołki twoje
Ten tajemniczy, cichy wiew porusza
W pieśń, co ma w sobie zapomnienia zdroje,
Co rozpłynięciem jest bytu. Niech rwie się
Świat ten! Spokoju spragniona ma dusza,
O słodką ciszę szeleszczący lesie!



niedziela, 8 stycznia 2023

"Rozbite marzenia"

To historyczny międzynarodowy mini-serial przedstawiający Europę odradzającą się po długiej i wyniszczającej I Wojnie Światowej. Traktat wersalski wprowadzający ten nowy ład ostatecznie został podpisany 28 czerwca 1919. W obradach nie brały udziału pokonane Niemcy, co było dla nich nie byle jakim policzkiem... Traktat wersalski to dla jednych państw szansa na niepodległość, dla innych gwóźdź do trumny. Dla jeszcze innych to wielkie rozczarowanie, gdyż zostały po prostu ... pominięte.


Dlaczego warto obejrzeć ten serial? Ano dlatego, że całą historię poznajemy z kilku perspektyw. Reżyserzy wybrali konkretnych ludzi, którzy kojarzeni są z daną epoką i to poprzez ich losy i ich decyzje pokazują ówczesną Europę. Poza tym do fabuły zostały umiejętnie wplecione fragmenty listów i dzienników znanych polityków i działaczy społeczno-politycznych.

Pola Negri (Michalina Olszańska) reprezentuje Polskę. Trochę szkoda, że wybór padł akurat na Polę Negri. Brakowało mi w tym serialu kogoś, kto byłby idealnym orędownikiem sprawy polskiej. A Pola Negri? Tak, możemy być z niej dumni, ale ona skupiona była przede wszystkim na zdobyciu kariery międzynarodowej. Zresztą przez wiele lat związana była z kinematografią niemiecką, a nie polską... Myślę, że w naszej historii mamy kilku kandydatów o wiele bardziej pasujących do tej roli...

Silvio Benigno Crespi (Gennaro Cannavacciuolo) to włoski przedsiębiorca, wynalazca i polityk. Był jednym z sygnatariuszy Traktatu wersalskiego. O swój kraj walczył zaciekle, jednak nie wszystkie cele zostały osiągnięte. A później... musiał wybierać, po której stronie się opowie. Majątek, rodzina, kariera okazały się dla niego ważniejsze, niż wcześniej wyznawane idee. Tak, opowiedział się po stronie włoskich faszystów.

Hans Beimler (Jan Krauter) to niemiecki działacz komunistyczny. Dla mnie to najbardziej tragiczna postać. Mimo swoich radykalnych poglądów zyskał moją sympatię. Poznajemy go jako marynarza służącego na niemieckim okręcie wojennym u schyłku I Wojny Światowej. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Niemcy wojnę już przegrały, a on chciał żyć... A później? Brutalna rzeczywistość. Głód, brak pracy, brak perspektyw na lepsze życie dla niego i jego rodziny. Nawet praca partyjna nie dawał mu satysfakcji, bo wciąż było ich za mało. Wciąż mieli za małe poparcie. Wciąż porażek było więcej, aniżeli zwycięstw. Do tego coraz śmielej zaczęli poczynać sobie naziści, którzy ostatecznie zwyciężyli. 1933 rok i Dachau. Tak, Hans Beimler był jednym z pierwszych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Uciekł! Cóż mu wtedy pozostało? Nie miał już żony. W Niemczech nie miał już żadnej przyszłości. Została mu tylko walka. Hiszpania... to tutaj stoczył swoją ostatnią walkę...

Gdy już jesteśmy przy wątku niemieckim... Rudolf Hoess (Joel Basman). Tak, ten Rudolf Hoess, późniejszy komendant niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Zdemobilizowany po I Wojnie Światowej, niepogodzony z upokorzeniem Niemiec, był dobrym kandydatem na wzmocnienie szeregów partii nazistowskiej.

Marina Yurlova (Natalia Witmer) cudem wydostała się z ogarniętej wojną domową Rosji. Wydawać by się mogło, że jej dotychczasowej życie wypełnione było jedynie walką. Najpierw walczyła w I Wojnie Światowej, a później w wojnie domowej Rosji po stronie Białych. Dostała się do Władywostoku, gdzie znalazła schronienie na amerykańskim statku. Tak wyemigrowała do USA. A tam? A tam zrealizowała swoje marzenie i została tancerką.


Edith Wellspacher-Emery (Roxane Duran) to studentka medycyny na Uniwersytecie Wiedeńskim. Jej walka o zdobycie wykształcenia rozgrywała się na wielu polach. Walczyła z głodem, ubóstwem i ... szykanami na uczelni ze strony zarówno profesorów, jak i niektórych studentów. Ale Edith była uparta. Medycynę skończyła. Specjalizowała się z ginekologii. Na uczelni i później w szpitalu zdobyła nie tylko wykształcenie, ale znalazła i męża, i ... kochanka. Anschluss Austrii oznaczał dla niej koniec jej dotychczasowego życia. Musiała emigrować...

May Picqueray (Solene Rigot), a właściwie Marie Jeanne Picqueray. Francuska anarchistka. Po ciężkiej chorobie, z której cudem wyszła uciekła od swojego dotychczasowego życia, od męża, który się nad nią znęcał. Zapewne poprzednie doświadczenia sprawiły, że stała się radykalna. Nie cofnęła się przed niczym! W 1922 roku wyjechała do Moskwy reprezentując francuską Międzynarodówkę. Tam łuski opadły jej z oczu. Uświadomiła sobie, że nie o to chce walczyć. May Picqueray i jej słynne przemówienie do Trockiego!

I ona, Unity Valkyrie Mitford (Charlotte Merriam)! Brytyjska arystokratka zafascynowana Hitlerem. Domniemana kochanka Hitlera. Niekwestionowana orędowniczka jego idei w Wielkiej Brytanii. Nie szczędziła swoich sił w działaniu na rzecz porozumienia niemiecko-brytyjskiego. Tak bardzo wierzyła w każde słowo Hitlera. Tak bardzo się zawiodła...

Jeśli macie ochotę na naprawdę ciekawy mini serial o tamtych czasach, to jak najbardziej polecam "Rozbite marzenia". I oczywiście jestem otwarta na Wasze sugestie, jakie filmy czy też seriale o dwudziestoleciu międzywojennym warto poznać :)


I jeszcze jedno... marzenia większości tych ludzi zostały zniszczone i przez wielki kryzys ekonomiczny, i przez wybuch kolejnej wojny...

piątek, 6 stycznia 2023

monika olga czyta #1

Magdalena Jastrzębska, Niezwykłe kobiety w Zakopanem


Choć ta publikacja poświęcona jest kobietom w Zakopanem należy zacząć od niego, Tytusa Chałubińskiego. To on rozsławił Zakopane. To on namawiał swoich pacjentów do spędzania czasu w Zakopanem. To on zachwalał uzdrawiający klimat Zakopanego. To on propagował Zakopane i jego przyrodę. Pierwsi turyści i kuracjusze znaleźli się tu właśnie z polecenia Tytusa Chałubińskiego.

Ale… nie było wtedy pensjonatów. Nie było wtedy sanatoriów. Dojazd do Zakopanego był długi i trudny. Dlatego planując wizytę w Zakopanem brało się pod uwagę nieco dłuższy pobyt, aniżeli chwilę.

I tak zaczęły powstawać piękne wille. Tak Zakopane z roku na rok stawało się coraz bardziej atrakcyjne…

Adasiówka. To dom, który kupiła Róża z Potockich. Dlaczego ta wielka arystokratka zdecydowała się na przyjazd do zakopiańskiej wsi? Ano dlatego, że jej dzieci były obciążone zachorowaniem na gruźlicę, a ratunkiem dla nich była zmiana klimat. Zakopiański klimat, tak zachwalany przez Tytusa Chałubińskiego, był idealny do zahartowania dzieci. Z czasem Adasiówka stała się istnym salonem kulturalnym pod Tatrami. Zaczęli odwiedzać ją znamienici goście, którzy z czasem przyjeżdżali coraz częściej i częściej, a ich pobyty wydłużały się…

Maria Konopnicka. To nie tylko pisarka i poetka. To także zaprawiona turystka. Szukając spokojnego miejsca trafiła do Zakopanego. Jej przewodnikiem po tatrzańskich szlakach został góral, Maciej Sieczka. I tak razem wędrowali i gawędzili nie zważając na porę roku… Dzięki niemu Maria Konopnicka poznała piękno Tatr i wiosennych, i letnich, i jesiennych, i zimowych (co nadal należało do rzadkości!).

Lucyna Ćwierczakiewiczowa. Któż nie zna jej słynnej książki kucharskiej „365 obiadów za pięć złotych”? Jak Ćwierczakiewiczowa trafiła do Zakopanego? Ano przyjęła zaproszenie od Tytusa Chałubińskiego. Przyjechała, zobaczyła i opisała w felietonie opublikowanym w „Bluszczu”. Ależ to była reklama dla Zakopanego!

Generałowa! To nie kto inny jak Jadwiga z Działyńskich Zamoyska! Wydzierżawiła „Adasiówkę” i otworzyła w niej szkołę dla dziewcząt. Skąd ten pomysł? Gdy Jadwiga wyszła za mąż i stała się panią domu raptem okazało się, że do tej roli w ogóle nie jest przygotowana. Nie miała pojęcia co robić! Jak później sama przyznała, brakowało jej „szkoły życia”. Postanowiła taką szkołę otworzyć i prowadzić. Chciała, by jej uczennice zdobywały zarówno wiedzę ogólną, jak i życiową. Aby nauczyły się gospodarności, aby potrafiły wykonywać prace domowe, aby mogły same o siebie zadbać, gdyby przyszła taka konieczność… Takie cele miała Szkoła Domowej Pracy Kobiet.

Gdy już wspomniałam o Zamoyskich nie mogę pominąć Władysława Zamoyskiego! To on w głównej mierze przyczynił się do rozwoju Zakopanego. To on w 1902 roku wygrał spór o ziemie tatrzańskie. To dzięki niemu możemy cieszyć się Morskim Okiem


Zakopane to i Maria Witkiewiczowa, żona Stanisława Witkiewicza, matka Witkacego. Była nie tylko żoną i matką artystów. Sama miała artystyczną duszę. Sama była panią od muzyki. Była też autorką „Elementarza muzycznego”. Ale to ona poświęciła się dla rodziny. To ona, udzielając lekcji muzyki, utrzymywała dom. To ona zapewniała warunki do pracy twórczej zarówno mężowi, jak i synowi. Choć to Stanisław Witkiewicz stał się naczelnym architektem Zakopanego oraz popularyzatorem stylu zakopiańskiego nie przekładało się to jego finanse. Swoją pracę uważał służbę patriotyczną…

Z Zakopanem związana była i ona, piękna Helena Modrzejewska. Przyjazd do Zakopanego w cela zdrowotnych zaleciał jej… Tytus Chałubiński. Mieszkała w chacie, kąpała się w potoku, hartowała swoje ciało, swojego ducha i swój głos.

Przedstawiłam tylko kilka osób, którym autorka poświęciła uwagę w swojej publikacji. Zachęcam do zapoznania się z całością :)

"Niezwykłe kobiety w Zakopanem" to pamiątka, którą przywiozłam z mojej wyprawy do podpoznańskiego Rogalina, ale z pewnością będzie mi towarzyszyła podczas kolejnego wyjazdu do Zakopanego.